W tym roku zawody Inline Games odbyły się w Berlinie. Na nieszczęście dla Polaków najechali wszyscy tylko i wyłącznie z czołówki światowej. Więc poziom był wyższy niż na Mistrzostwach świata gdzie jest troche średnich zawodników. Jak się okazało na świecie i tu przytoczę słowa hiszpańskiego rajdera co śmiga 15 lat slalom: ,, there are a lot of KSJs” i tak właśnie było. Ktokolwiek przedarł się przez pierwszy odsiew był już w czubie światowym w którym nie było ani jednego średniaka, każdy tam już prezentował mega wysoki poziom. Bardzo wielu zawodników bez problemu robiło nawet babskie triki jak corean eagle, back cobra, spin kristy, chłopaki wrzucali te trikulce bez zastanowienia i po mega trudnych przejściach jak to by była galareta, nawet na nie wskakiwali w ostatnich sekundach nabijając punkty. Laski za to śmigały tak dobrze że jakakolwiek z finału bila na łeb każdego polskiego slalomistę. Ja i Suwi przynajmniej chcielibyśmy tak dobrze jeździć Speer slalom i freestal jak te dziewczyny. Impreza pod względem logistycznym najlepiej chyba ogarnięta na jakich byłem, oczywiście slalomowa impreza. Można im tylko zarzucić beznadziejnego DJ. A ogólnie było naprawdę wypas. Dla zawodników darmowe napoje i jedzenie za 1/5 ceny czyli jak w Polsce. Jak dla nas to chyb najbliższa i najbardziej ekonomiczna imprą z zawodów zagranicą.